sobota, 13 grudnia 2014

Przestrzeń.

Lubię ten moment gdy otacza mnie woda.
Miękkość wokół ciała. Wyciszone dźwięki.
Lekkość gdy kładę się na wodzie. Szybkość, gdy odbijam od brzegu i sunę w wody toni, nim zabraknie pierwszego oddechu zmuszającego do wynurzenia. Przyjemnośc gdy ręka zagarnia wodę pod ciałem, w ciało uderzają pęcherzyki powietrza. Zmęczenie, gdy przepłynę pełnią mocy.
Lubie płynąć blisko dna, wyciągając się jak strzała, patrzeć jak migają stonowane kwadraty... przypominające, poprzez ruch, kod DNA.
Czasami, gdy już nie chcę pływać... biegnę. Stawiam spowolnione kroki, mimo wkładanego wysiłku, poruszam się nieproporcjonalnie ślimaczo.
Czasami robię fikołki w wodzie. Najlepiej do tyłu, bo w drugą stronę nos nabiera wody co sprawia, że czuję jak chlor przemywa mi mózg.
Albo szukam dna. Ten moment gdy siadam... płuca mają coraz mniej powietrza, a nad głową wirują gazowe-niby-meduzy. Albo, jeśli mocno wyrzucę z siebie powietrze, nad głową unosi się gazowa oponka.
Gdy kładę się brzuchem dotykając dna lub gdy pozwalam ciału opadać, najpierw nogami, korpusem, rękoma pozostającymi nieco w górze.
Lubię ten moment gdy otacza mnie woda.
To jest moja przestrzeń, na pobycie trochę sam na sam ze sobą.

Wczoraj, gdy Maciek skończył swoje 'długości basenu', zawisł w wodzie i zobaczyłam go w przestrzeni kosmicznej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz