środa, 22 października 2014

Cebulkowo.

We wrześniu odwiedziła nas Jola wraz z Zyźkiem. Przynieśli nam trzy paczuszki cebulek kwiatowych. Niektóre posadziliśmy od razu...

Inne czekały na październik.

A teraz czekamy na wiosnę... :-)

wtorek, 21 października 2014

W pustyni i w puszczy.

Książka, która mnie nauczyła kilku rzeczy.
Na przykład tego, że nie warto mówić prawdy polonistce.
Czytałam wówczas wiele książek, a ta jedna była dla mnie trudna. Nie mogłam. Przyznałam, że nie przeczytalam lektury, otrzymując podczas jednej lekcji kilkanaście jedynek.
Czemu aż tyle? Usłyszałam wyjaśnienie, że tyle ocen z tej lektury zostało zaplanowane. I nic nie pomogło, żem czytała wiele... że cokolwiek innego.... Musiałam przeczytać tę konkretną rzecz, inaczczej ciężko byłoby wybronić się z oceną końcową.

Po kilku dniach skłamałam. Powiedziałam, że nadrobiłam. Kolejne testy i wypowiedzi pisemne tworzyłam znając jedynie lektury opracowanie.

Czemu nie mogłam pokonać tej książki? Po latach przestałam pamiętać.
Aż wypożyczyliśmy w bibliotece audiobooka.
Włączyliśmy... i wróciło do mnie.

Ta miałka dziewczynka, tak uległa. Zbyt głupiutka i naiwna jak na swoje 8 lat. Przypomniałam sobie, jak wiele siniaków zdobywałam wspinając się na drzewa. Jak bardzo nie pasowało to do eterycznej, anielskiej Nel. Obraz z książki dodatkowo wzmacniała piskliwa fraza z filmu - "Stasiu! Stasiu!".
Kłóciło się to z moim poczuciem bycia dziewczynką.
I ten Staś. Pyszałkowaty, dumny. Taki rycerz, że aż nieznośny.
To postrzeganie nie-białych tak z góry...

Trudno. Szkoda. Nie jest to moja książka.
Dzieci słuchają.
Nie, nie narzucę im swoich poglądów. Ale ciekawa jestem jak tę książkę, bohaterów postrzegają.

---
P.S. Na okładce audiobooka widnieje napis "Lektura dla leniwych". W sensie i znaczeniu, że nie trzeba czytać?
Czy ja wiem... Czy samo słuchanie jest tak łatwiejsze? Polemizowałabym. Odbiór książki tylko uchem wymaga innego rodzaju skupienia... by cokolwiek w sobie zapisać.
Inna rzecz... że nie umiem nazwać leniwymi dzieci, które słuchając jednocześnie np.: układają puzzle, malują, czynią sobie notatki...
---
Jest jeszcze jedna książka, której nigdy nie mogłam przeczytać do końca. Miała fantastyczne ilustracje, jednak otrzymywałam ją przed oczy niemal za kazdym razem, gdy czekały mnie zastrzyki w pośladki.
Nawet jako dorosła, jakoś nie mogłam pokonać lektury O sierotce Marysi...


niedziela, 5 października 2014

Odkrycie liczby Pi.

Historia, którą w ciągu ostatnich 12 miesięcy kilkukrotnie już opowiedziałam. I do której wracam, bo pokazuje w jaki sposób pracujemy. Nie cały czas, nie ciągle, ale też. Dziś również do tej historii wróciłam, za sprawą dyskusji prowadzonej u Oli Pezdy, na temat nauczania przez eksperymentowanie, edukacją przed doświadczenia. Co zabawniejsze, w minionym tygodniu, proroczo, do tematu powrócił sam główny bohater.

Zeszłej jesieni Michał zapytał, czy mogłabym zapisać go na konkurs matematyczny. W szkole, do której chłopcy są zapisani, takie konkursy są organizowane... ale dystans sprawia, że nie jestem zbyt rada na podróż ku stolicy celem konkursu (zła matka, zła;-) Dość, że po kilkunastu rozmowach telefonicznych udało się nam znaleźć szkołę, oddaloną od nas o ledwie kilkanaście kilometrów... i chętną na goszczenie Michała podczas konkursu. A ten odbyć się miał... za dwa tygodnie.

Michał stwierdził, że warto się przygotować i... przeanalizował podręcznik do matematyki. Przyszedł do mnie raz, stwierdziwszy, że trafiło się nowe pojęcie "cięciwa". I tak wpadliśmy w koła, okręgi, cięciwy i promienie. Zabrakło tylko naturalnego (w naszym mniemaniu) rozwinięcia o pole i obwód... Nie było o tym ani słowa w podeczniku, co wyglądało o tyle dziwnie, że tuż obok kwadrat i prostokąt pole oraz obwód posiadały. Koło nie.

Na stole pojawiły się gumki aptekarskie o różnej średnicy. Pamiętając o błędzie pomiaru, Michał oznaczał średnicę oraz promień (używając linijki i kartki w kratkę jako podkładki). Następnie gumki przecinał, rozkładał... i mierzył długość będącą obwodem. Wszystkie liczby zapisywał w rubryce.

Po wykonaniu serii działań praktycznych, przyszła pora na poszukiwania. Liczby zostały poddane obróbce obliczeniowej. Ostatecznie efekt A-ha! Relacja średnicy do obwodu za każdym razem oscylowała w granicach 3,14...

Tu moment na wiedzę, definicję, czytanie.

A następnie Michał postanowił 'doszlifować' jedną parę liczb. Pamiętając o błędzie pomiaru, ustawiał jaka jest średnica dla wybranego obwodu... tak aby liczba Pi była poprawna do któregoś tam miejsca po przecinku.

Wieczorem, już we trójkę, bawiliśmy się w wyznaczanie obwodu i średnicy plastikowej butelki. Każda osoba posiadała własną taktykę... ale co najfajniejsze... nasze wyniki były zbieżne.

W zeszłym tygodniu Michał obliczał zadanie na Khan Academy i zakrzyknął mniej więcej tymi słowy:
- Mam zadanie z Pi, pamiętasz? Tą liczbą od gumek.

Światowy Dzień Nauczycieli



 Wszystkiego najlepszego - nauczyciele, edukatorzy, tutorzy, mentorzy, przewodnicy... :-)

sobota, 4 października 2014

Jak cię pisza tak cię widzą.

Jakie książki czytacie?
Jakie odnajdujecie w nich treści?
Jakie są bohaterki a jacy bohaterowie waszych lektur?



"Spot stworzony w ramach projektu "Równia Literacka" współfinansowanego ze środków EOG w ramach programu Obywatele dla Demokracji. 
Zapraszamy do zapoznania się z raportem: Męskość i kobiecość w lekturach szkolnych dostępnym na stronie Fundacji Punkt Widzenia:
http://www.punktwidzenia.org.pl/"

czwartek, 2 października 2014

Posłuchać wikipedii.

Wiedzieliście, że wikipedia posiada kategorię zawierającą artykuły w wersji dźwiękowej? Ja nie wiedziałam, ale dziś odkryłam, podczas poszukiwania wraz z dziećmi informacji na temat Szekspira.

Pliki dostępne są na licencji CC. Istnieje możliwość pobrania pliku... Zatem nic, tylko słuchać... lub słuchać śledząc tekst w Wikipedii;-)

środa, 1 października 2014

Khan Academy

W ostatnich dniach chłopców znowu wciągnęła zabawa na stronie Khan Academy.
Uwielbiamy.
Każdy z chłopców ma własny plan i strategię. Każdy czerpie radochę z rozwiązywania zadań.
Najczęściej jest to matematyka po angielsku. Tak, wiemy, że są strony przetłumaczone, ale... jakoś fajnie jest po angielsku...;-) Bywa, że zadanie opisowe jest tak długie i złożone, że trzeba tłumaczyć... Najpierw chłopcy sięgają po tłumacza zwanego jako Wujek Gugiel. Wówczas bywa bardzo śmiesznie ;-)
Jeśli trzeba, pomagam.
Wiele zadań początkowo obliczana była 'w głowie' Teraz coraz częściej trzeba sięgnąć po zeszyt i zapisać tok rozumowania. Cieszę się. Ewolucja.