czwartek, 11 grudnia 2014

Słów-zjadacze. Hurma.

[wpis ku pamięci z paczka2]

Czy zdarza się Wam…
…improwizować w trakcie gotowania, uzyskując w ten sposób nowe danie, wymagające nadania mu nazwy?
…czytać książki, które opisują nie tylko przygody ale i potrawy, którymi raczą się bohaterowie… Opisują w taki sposób, że pragniecie skosztować tych dań…?
A może zdarza się Wam …jeść potrawy o smaku, nazwie tak intrygujących, że rozpoczynacie poszukiwania, czytacie by odkryć… Albo stworzyć?
Jeśli na przynajmniej jedno pytanie odpowiadacie kiwnięciem głowy, oznacza to, że należycie do grona pożeraczy książek, odkrywców smaków, słów-zjadaczy…

Zbliżał się moment pożegnania.
Który to już raz, odchodzisz od nas Persefono? – zaszumiały stare drzewa.
Czy wrócisz do nas, jak co roku wiosną? – pytały się krzewy roniąc liście jak łzy.
Córka Zeusa, idąca ścieżką ku skałom skrywającym wejście do podziemi, zwolniła kroku. Niespiesznie, jakby celebrując każdą chwilę, odwróciła się by spojrzeć…
Na Hadesa! – wykrzyknęła zaskoczona widząc nadchodzącą postać człowieka.
Starszy mężczyzna wyłonił się zza drzew. Szedł, z nadmierną powolnością, wspierając się przy tym laską. Każdy krok, oddzielała od drugiego pauza, podczas której mężczyzna, miast stać, kołysał się jak trawa w rytm podmuchów wiatru. Ciało jakby dźwigające nadmierny ciężar, pochylało się ku ścieżce i jedynie twarz… Tak… twarz jakby nie należała do tego strudzonego ciała. Twarz była uniesiona, a oczy… Oczy wpatrywały się… w Persefonę!
Niemożliwie – wyszeptała. – Jestem widoczna dla drzew, krzewów i kwiatów, ukryta jednak przed wzrokiem śmiertelników. A może… może nastąpiła zmiana…? Przecież to miejsce było do tej pory niedostępne, a teraz kroczy po mym ogrodzie człowiek!
…możliwe… możliwe… – zaszumiało echo odbijąjąc się od skał.
Starzec kontynuował spowolniony marsz w kierunku Persefony. Ta zaś stała wciąż zaskoczona, choć pozbawiona lęku.
Kim jesteś? – odezwala się, gdy mężczyzna podszedł bliżej. – Skąd idziesz i dokąd zmierzasz?
Słysząc głos, starszec zatrzymał się odwracając lekko twarz ku Persefonie. Dopiero wówczas zorientowała się, że jego spojrzenie było puste. Mężczyzna kroczący ścieżką nie mógł wpatrywać się w nią. Był ślepy.
Zwą mnie Homer – odezwał się głosem spokojnym. - Burza, która gwałtownością swą zaskoczyła nas zeszłej nocy, oddzieliła mnie od przewodnika prowadzącego do Smyrny…
- Stąd daleko do tego miasta… – 
przerwała Persefona. – Niebawem odejdę… Nie mogę pozostać… Ale…
Klasnęła w dłonie. Gałęzie rosnącego obok krzewu zaczęły zwijać się i przeplatać.
Ten pies, doprowadzi cię bezpiecznie do najbliższej osady. – rzekła spoglądając na zwierzę, które jeszcze przed chwilą było krzakiem.
Dziękuję o Pani. Jak mam go wołać? I… kim Ty jesteś, o Pani?
- Hurma, tak przywołuj psaA ja jestem Perse… Persymona! – odparła ukrywając swe prawdziwe imie – Przed Tobą wiele dni drogi… Zbliża się zima, a owoców na drzewach i krzewach już… Chyba, że…
Drugi raz Persefona klasnęła w dłonie i wyrosły wzdłuż ścieżki drzewa, jakie jeszcze nie rosły na ziemi. Wśród bezlistnych gałęzi lśniły ognistym żółto-pomarańczowym kolorem jagody, duże niczym pięść.
*
Gdy Homer po wielu dniach wędrówki dotarł do pierwszej osady, zniknął towarzyszący mu pies Hurma, narodzony z krzewu. Zniknęły drzewa, które wyrosły wzdłuż ścieżki, gdy w dłonie klasnęła Persefona. Pozostało jednak kilka owoców, które mężczyzna zerwał z drzewa podczas ostatniego posiłku…
Wokół wędrowca zebrali się mieszkańcy osady. Starzec opowiadał o burzy, psie, dziewczynie, która przedstawiła się jako Persymona, o owocach pysznych, jakby były owocami bogów… Opowiadał, częstując tymi owocami, które nie zdążyły zniknąć… A ludzie słuchali zatapiając zęby w soczystej słodyczy.
Z biegiem lat, historia przeplatała się z innymi opowieściami, mieszały się wątki i zmieniały nazwy… Niezmienny pozostał boski smak owoców, zrywanych z drzew, wyrosłych z pestek owoców, przyniesionych do osady przez Homera.
*
I jeśli zimą zapragniecie rozkoszować się smakiem owoców z drzew rosnących w niewielu miejscach na ziemi. Drzew rodzących owoce boskie, znanych pod wieloma nazwami. Szukajcie miękkich, pomarańczowych owoców kaki, zwanych  też persymona ihurma.
Jedzcie owoce niespiesznie, jak kroczył Homer. Celebrując tę chwilę, jak czyniła to Persefona schodząca do podziemi. Kosztujcie słodycz soczystego miąższu, smakującego jak pocałunek.

zdjęcie 2
Fot.: Karolina
Pierwszy raz hurmę skosztowałam niemal dekadę temu. Była mroźna, moskiewska zima a te owoce, nazywane wówczas kaki, rozgrzewały kolorem jak ogień. Teraz, po kilku latach, odkrywam ten smak na nowo. Delektując się smakiem, pozwalajac by miąższ rozlewał się w buzi, niespiesznie patrząc jak sok kroplą spływa po dłoni.
Dlaczego ten wpis?
Ponieważ jedzenie owocu, odkrywanie jego smaku, wzbudziło moją ciekawość. Czym jest ten owoc, gdzie rośnie, jakie ma wartości. A czytając kilka notatek na temat jagody… trafiłam na słowa-klucze, które zainspirowały mnie do wymyślenia opowiadania… mitu… wyjaśniającego pochodzenię hurmy… W opowiadaniu zawarłam słowa-klucze oraz słowa-skojarzenia.
Smacznego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz